wtorek, 23 lutego 2016

Rok Miłosierdzia Bożego - Posłannictwo Siostry Faustyny


Objawienie Miłosierdzia Bożego

Pierwsze ukazanie się Jezusa Miłosiernego otrzymała s. Faustyna 22 lutego 1931 roku w Płocku. Tak je opisuje: "Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w białą szatę. Jedną rękę miał wzniesioną do błogosławieństwa, a drugą dotykał szaty na piersiach. Spod uchylonej szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie: jeden czerwony, a drugi biały. […] W milczeniu wpatrywałam się w Pana. Dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Pan Jezus: «Wymaluj obraz według wzoru, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono naprzód w kaplicy waszej, a potem na całym świecie»".

Zaraz po tym poleceniu notuje s. Faustyna dwie obietnice dane przez Jezusa: "Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję już tu, na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, szczególniej w godzinę śmierci. Ja, Pan, bronić jej będę jako chwały swojej".

Otrzymała więc s. Faustyna niezwykłe widzenie Zbawiciela, bo w takiej postaci, w jakiej Go dotychczas nigdy jeszcze nie oglądała. Otrzymała po wtóre rozkaz namalowania obrazu o nowej treści. Kłopotliwe to zaiste polecenie dla prostej siostrzyczki zakonnej, która znała się na gospodarskich sprawach, ale malarskie, artystyczne były jej zupełnie obce.

Wyjaśnienie obrazu

Widzenie Jezusa Miłosiernego w tej właśnie postaci ponawiało się kilkakrotnie w życiu s. Faustyny. Chciał widocznie Zbawiciel, żeby się głęboko wyryło w jej duszy. Zanim pierwszy tego rodzaju obraz został wymalowany, wiele trudów i przykrości czekało s. Faustynę. Dzisiaj mamy już liczne tego rodzaju obrazy. Wyjaśnijmy ich znaczenie symboliczne. A najpierw co oznaczają owe dwa wielkie promienie: czerwony i blady, tryskające z piersi Jezusowej, te promienie, po których wszyscy odtąd poznawać będą, że mają przed sobą obraz Miłosierdzia Bożego.

Gdy s. Faustyna na polecenie spowiednika zapytała o to, takie otrzymała na modlitwie wyjaśnienie: "Promienie na obrazie oznaczają krew i wodę, które wytrysły z wnętrza Miłosierdzia mego, wówczas kiedy konające Serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze. Czerwony oznacza krew, która jest życiem duszy. Promienie te osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca mego… Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boża".

Podczas swej Męki wylał Zbawiciel za nas niemal wszystką krew swoją. Pozostała jeszcze w konającym Sercu Jego. Dopuszcza więc, by włócznia otwarła to Najświętsze Serce: wypływa wtedy z niego krew aż do ostatniej kropli, a z nią woda. Chce Zbawiciel, żeby ten wzruszający objaw jego miłości był w szczególniejszy sposób czczony w nabożeństwie do Miłosierdzia Bożego. Dlatego polecił s. Faustynie napisać to krótkie westchnienie i często się nim posługiwać: "O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój Miłosierdzia dla nas, ufam Tobie".

Choć te dwa promienie są najbardziej charakterystycznym rysem obrazu Miłosierdzia Bożego, inne szczegóły podkreślają również na swój sposób Miłosierdzie, którym Jezus chce pociągnąć dusze ku sobie. I tak, Zbawiciel na tym obrazie nie unosi się jako Pan i Sędzia w obłokach, ale idzie po tej biednej ziemi naszej, której mieszkańcom chce świadczyć Miłosierdzie swoje. Obie ręce Jezusowe służą również idei Miłosierdzia. Lewa wskazuje na pierś, na Serce, czyli na źródło Miłosierdzia, wprowadza nas w samo jego wnętrze. Prawicę zaś swoją wznosi Zbawiciel w górę nie po to, by grozić i karać, ale by tym wszystkim, co się będą do jego Miłosierdzia uciekać, jeszcze hojniej odtąd błogosławić.

Cóż powiedzieć o białej szacie bez płaszcza, bo tak się ukazał Miłosierny Jezus s. Faustynie. Czy to ma być symbol czystości serca, której ludzkość zarażona bezbożnictwem i splugawiona rozpustą tak bardzo potrzebuje? Owszem, może i to oznaczać, ale nasuwa się tu inna myśl: oto pielęgniarki i lekarze, idąc do chorych, biorą na siebie białe szaty na znak, że gotowi są usługiwać i leczyć. A zatem biała szata Jezusa może być symbolem Jego wielkiej gotowości, by schorzałą ludzkość leczyć Miłosierdziem swoim.

W wyrazie twarzy i oczu Zbawiciela powinna się przebijać ojcowska powaga, która ze smutkiem spogląda na zbłąkaną ludzkość, ale również i ojcowska dobroć, która lituje się i gotowa jest pociągnąć do miłosiernego Serca. I żeby nikt nie wątpił, jakie uczucia ma ten obraz wzbudzać w duszach, powinien nosić podpis: "Jezu, ufam Tobie". O takim obrazie rzekł Jezus do s. Faustyny: "Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła Miłosierdzia: tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie".

Ufność

Ufność! Oto wielkie wołanie Jezusa w tym nabożeństwie. Jak w nabożeństwie do Najświętszego Serca swego chce rozbudzić w nas uczucia wzajemnej miłości, zwłaszcza wynagradzającej, tak znów w tym nabożeństwie pragnie rozniecić w zbłąkanych sercach uczucia ufności, jak najgłębszej, w Miłosierdzie swoje. "Palą mię płomienie Miłosierdzia - woła Zbawiciel - chcę je wylać na dusze ludzkie". Żali się boleśnie na nieufność: "Nieufność dusz rozdziera wnętrzności moje. Jeszcze więcej boli mię nieufność duszy wybranej. Pomimo niewyczerpanej miłości mojej nie dowierzają Mi…".

Każe s. Faustynie pisać na pociechę najgorszych: "Najwięksi grzesznicy, oni przed innymi mają prawo do ufności w przepaść Miłosierdzia mego. Rozkosz Mi sprawiają dusze, które się odwołują do Miłosierdzia mego. Udzielam im łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeśli się odwołuje do mojej litości, ale go usprawiedliwiam w niezgłębionym i niezbadanym Miłosierdziu".

Wzywa Zbawiciel gorąco, by ludzie spieszyli do Miłosierdzia, zanim nadejdzie Sprawiedliwość: "Napisz, zanim przyjdę jako Sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież bramy Miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez bramę Miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi Sprawiedliwości mojej". S. Faustynie dawał Pan nieraz poznać w widzeniach ogrom grzechów ludzkich. Przerażona ich potwornością pyta, jak może znosić tak straszne zniewagi. "Na ukaranie - odrzekł Zbawiciel - mam wieczność, a teraz przedłużam im czas Miłosierdzia, ale biada, jeśli nie poznają czasu nawiedzenia mojego… Sekretarko mojego Miłosierdzia, obowiązuje cię nie tylko pisanie i głoszenie o moim Miłosierdziu, ale wypraszaj im łaskę, aby i oni uwielbili Miłosierdzie moje".


Kiedy indziej mówi do niej: "Napisz, że im większa nędza, tym większe ma prawo do Miłosierdzia. Nawołuj wszystkie dusze do ufności w niepojętą przepaść Miłosierdzia mojego, bo pragnę je wszystkie zbawić. Zdrój Miłosierdzia mojego został otwarty na oścież włócznią na krzyżu dla wszystkich dusz. Nikogo nie wyłączyłem".

Fragment pochodzi z książki Ks. J. Andrasza SJ 
"Miłosierdzie Boże, ufamy Tobie", WAM - Księża Jezuci, Kraków 1948.

piątek, 19 lutego 2016

Rachunek sumienia na podstawie dekalogu.


Odprawienie dobrej spowiedzi generalnej z dłuższego okresu jest czasami wskazane, aby duchowo uporządkować swoje życie. Skutki popełnionych grzechów i doznane krzywdy mogą trwać aktualnie i mogą w jakimś zakresie utrudniać życie. A może kiedyś jakaś spowiedź była nieważna poprzez zatajenie grzechu? Dobra spowiedź generalna, później może też modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne lub o uwolnienie jest wielkim Bożym darem, aby żyć prawdziwym życiem.

            I.  Nie dbałem o moją więź z Bogiem: dawno się spowiadałem; rzadko przyjmuję komunię św. (nie byłem u komunii w okresie wielkanocnym); opuszczałem codzienną modlitwę (rano, wieczorem). Krytykowałem prawdy wiary i naukę Kościoła (co?). Buntowałem się przeciwko Bogu. Twierdziłem, że jestem samowystarczalny – Bóg nie jest mi potrzebny w życiu (pycha). Wstydziłem się chrześcijańskiego pozdrowienia lub gestów religijnych. Wstydzę się umieszczenia w domu krzyża lub obrazów religijnych. Nie starałem się o pogłębienie swojej wiary poprzez czytanie Pisma św., książek religijnych itp. Nie ufałem Bogu w różnych problemach życiowych, poddawałem się rozpaczy i zwątpieniu. Należałem lub należę do organizacji ateistycznej, sekty. Odwodziłem innych od Boga, wiary, chodzenia do kościoła. Znieważyłem osoby duchowne, miejsca i rzeczy poświęcone, np. kościoły, cmentarze, krzyże, obrazy. Przeszkadzałem drugim w spełnianiu praktyk religijnych. Świętokradzkie potraktowanie sakramentu świętego (np. świadome zatajenie grzechu na spowiedzi, przyjęcie komunii św. w stanie grzechu ciężkiego)                                       
            Ceniłem pieniądz, wygody, przyjemności, sport, komputer, własne ciało, muzykę itd. bardziej niż sprawy Boże i własne zbawienie (bałwochwalstwo). Narażałem się na utratę wiary przez złe towarzystwo, materiały internetowe, filmy wrogie dla wiary katolickiej, podważające wiarygodność Ewangelii, kościoła; czytałem gazety, książki z wróżbiarstwem, ezoteryką (wiedza tajemna), magią (np. Harry Potter, Wiedźmin, Wróżka, Nieznany świat); słuchałem muzyki z elementami satanizmu (symbole i  teksty o śmierci, agresywne formy i treści, nihilizm, zachęty do grzechu); grałem w gry demoniczne lub magiczne; uczestniczyłem w Halloween (pogańskie święto duchów).
            Wierzyłem w zabobony, wróżby, horoskopy. Stosowałem magię. Wywoływałem duchy. Nosiłem i wierzyłem w moc talizmanów, amuletów. Byłem uwikłany w obce religie i praktyki związane z obcymi religiami (np. joga). Mam maski kultyczne, figurki, obrazy z innych religii. Szukałem mocy, energii w sobie, w kosmosie (np. w ramach sztuki walki). Stosowałem metody uzdrowicielstwa magiczno-spirytystycznego: korzystałem z usług bioenergoterapeuty, homeopaty, jakiegoś „uzdrowiciela”. Stosowałem uzdrawianie duchowymi energiami (reiki, akupunktura itp). Stosowałem magiczne formy ludowe, np. wylewanie wosku i itp. Stosowałem odczynianie uroków. Stosowałem ideologię pozytywnego myślenia (magiczna wiara w moc myśli, wyobraźni). Stosowałem wahadełko (stawianie pytań i czekanie na ruch wahadełka to sposób kontaktowania się z duchem); stosowałem odpromienniki, feng shui itp.

            II. Wymawiałem imiona świętych lub imię Boże bez uszanowania, bez potrzeby, w żartach, w gniewie. Wypowiadałem przeciw Bogu, świętym, rzeczom świętym (obrazy, figury) słowa nienawiści, kpin, szyderstwa. Traktowałem magicznie imiona Boże, np. do zaklęć, praktyk magicznych. Złożyłem fałszywą przysięgę, odwołując się do Boga.

            III. Opuściłem z własnej winy Mszę świętą w niedzielę lub w święto nakazane. Spóźniłem się na Mszę świętą w niedzielę lub w święto nakazane. We Mszy świętej nie brałem czynnego udziału. Przeszkadzałem innym w skupieniu w czasie Mszy świętej. Pracowałem w niedzielę lub w inne święto bez koniecznej potrzeby. Znieważyłem Dzień Pański przez pijaństwo lub udział w grzesznych rozrywkach.

            IV. Nie okazywałem swoim rodzicom miłości i szacunku. Odnosiłem się do rodziców w sposób ubliżający, kłóciłem się z nimi, obmawiałem ich, wstydziłem się swoich rodziców. Nie starałem się pomóc rodzicom w potrzebie. Nie byłem posłuszny rodzicom, nauczycielom, wychowawcom. Buntowałem się. Nie modliłem się za rodziców. Nie szanowałem tradycji chrześcijańskich i narodowych. Miałem w pogardzie ojczyznę. Nie dbałem o dobro wspólne przez uczciwą pracę, solidarność, sprawiedliwość społeczną.

            V.  Zabiłem człowieka. Pobiłem kogoś. Usiłowałem popełnić samobójstwo. Życzyłem sobie lub bliźniemu śmierci. Zabiłem człowieka nienarodzonego (aborcja). Stosowałem środki wczesnoporonne lub namawiałem do tego. Zachęcałem, namawiałem lub zmuszałem do aborcji. Namawiałem do eutanazji. Opowiadałem się za zabijaniem. Znęcałem się psychicznie nad kimś: szydziłem, przeklinałem, złorzeczyłem, szantażowałem, wszczynałem kłótnie, byłem napastliwy, agresywny. Żywię do kogoś nienawiść, gniew. Nie przebaczyłem komuś w sercu. Szkodziłem sobie na zdrowiu, np. nadmiar jedzenia, głodzenie się, palenie tytoniu; upicie się, przeciążenie pracą, zażycie narkotyku, nadużycie leków. Szkodziłem sobie przez przebywanie w złym towarzystwie, oglądanie filmów z przemocą, horrorów; gry z zabijaniem itp. Przyczyniłem się do rozwoju nałogu u siebie lub u innych. Niszczyłem przyjaźń między ludźmi. Gardziłem drugim człowiekiem. Nie ratowałem bliźniego w zagrożeniu, odmówiłem mu pomocy. Lekkomyślnie narażałem swoje zdrowie i życie na szkody. Lekceważyłem przepisy bezpieczeństwa na drodze, w pracy. Prowadziłem pojazd w stanie nietrzeźwym. Niszczyłem przyrodę. Znęcałem się nad zwierzętami.

            VI. Miałem upodobanie w myślach nieskromnych. Podniecałem się do grzechu nieczystego przez fantazjowanie, pornografię itp. Popełniłem grzechy nieczyste ze sobą (masturbacja). W kontakcie z osobą płci przeciwnej przekraczałem granice dopuszczalnego okazywania czystej serdeczności, i pobudzałem sferę cielesną i psychiczną. Miałem przedmałżeńskie stosunki seksualne (nierząd). Nie odsunąłem od siebie okazji do grzechów nieczystych np. erotyczne flirty, materiały pornograficzne (strony internetowe, gazety, filmy). Przekazywałem innym tego rodzaju materiały. Prowadziłem nieprzyzwoite rozmowy. Nie przestrzegałem rozumnej wstydliwości w ubiorze, zachowaniu, gestach. Stwarzałem sytuacje rozbudzające pożądanie. Opowiadałem nieczyste, nieprzyzwoite kawały. Nadużywałem praw małżeńskich (stosunki przerywane, środki poronne, antykoncepcyjne). Podejmowałem niegodziwe sposoby współżycia w małżeństwie. Zdrada małżeńska (cudzołóstwo). Podejmowałem współżycie seksualne w małżeństwie w stanie nietrzeźwym. Planowałem i zmierzałem do rozwodu. Rozwiodłem się, i byłem winny lub współwinny tej sytuacji. Wszedłem po rozwodzie w cywilny związek. Podglądałem życie seksualne innych. Wciągałem w przeżycia seksualne osoby nieletnie. Obnażałem się publicznie dla podniecenia innych. Miałem czyny homoseksualne. 

            VII. Ukradłem cudzą rzecz (prywatną, społeczną). Wyrządziłem szkodę przez lenistwo, niedotrzymanie umowy lub ustalonych terminów. Zatrzymałem rzecz znalezioną lub pożyczoną. Nie oddałem długu w terminie albo w ogóle nie oddałem. Rzecz skradzioną kupiłem albo sprzedałem. Dałem się przekupić przez dawanie albo branie łapówek. Zniszczyłem cudzą własność. Nie dopilnowałem rzeczy będących własnością wspólną, społeczną. Oszukałem w handlu. Nie wynagrodziłem krzywd ani przed spowiedzią ani potem. Urządziłem się materialnie cudzym kosztem. Nie wynagradzałem sprawiedliwie za pracę. Byłem nieoszczędny, a skąpy wobec potrzebujących. Zabierałem innym bezmyślnie czas. Wykorzystywałem czas pracy lub środki służbowe dla celów prywatnych.

            VIII. Kłamałem. Osądzałem lekkomyślnie. Bez potrzeby mówiłem o wadach lub grzechach bliźnich (obmowa, oczernianie). Niesłusznie podejrzewałem w oparciu o przypuszczenia i pozory. Byłem obłudny, dwulicowy wobec bliźniego. Nie naprawiłem krzywd spowodowanych moim kłamstwem. Nie zachowałem powierzonej mi tajemnicy albo sekretów. Nie zachowałem tajemnicy zawodowej. Nie dotrzymałem słowa, obietnic. Mówiłem pochlebstwa (nieszczerze, opinie niezgodne z prawdą). Stawałem po stronie kłamstwa (np. dla korzyści, z lęku). Byłem wścibski, podsłuchiwałem (nie mając prawa do jakiejś wiedzy). Doniosłem fałszywie lub fałszywie zeznawałem. Fałszowałem dokumenty.

            IX. Pożądałem seksualnie w myślach drugiej osoby. Rozmyślałem, fantazjowałem grzesznie na temat innej osoby.

            X. Byłem chciwy, zachłanny na nowe rzeczy. Zazdrościłem innym posiadanych rzeczy, osiągnięć, stanowiska, talentów, darów Bożych. Byłem nieumiarkowany w potrzebach posiadania różnych rzeczy, rozwoju kariery.

SIEDEM GRZECHÓW GŁÓWNYCH: pycha (wywyższanie się, gardzenie innymi ludźmi, samowystarczalność); chciwość, nieczystość (dotyczą nadużyć w sferze erotycznej, seksualnej), zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo.  





wtorek, 16 lutego 2016

Czy wiesz, co naprawdę dzieje się podczas Ofiary Mszy świętej?

OBRAZ MĘKI CHRYSTUSOWEJ WE MSZY ŚW.
kanon rzymski




Z Pierwszego Listu do Koryntian:

„Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej”.

Kapłan i Chrystus

1. Idzie do ołtarza – Idzie na Górę Oliwną.
2. Rozpoczyna Mszę św. – Rozpoczyna się modlić.
3. Przystępuje do ołtarza i całuje – Zdradzony pocałunkiem Judasza.
4. Idzie na miejsce przewodniczenia – Pojmany i zaprowadzony do Annasza.
5. Antyfona na wejście – Przed Annaszem fałszywie oskarżony.
6. Panie, zmiłuj się nad nami – Prowadzony do Kajfasza. Piotr zapiera się Go trzykrotnie.
7. Pierwsze czytanie – Prowadzony do Piłata.
8. Modlitwa przed Ewangelią – Prowadzony do Heroda i wyszydzony.
9. Mówi: Pan z wami – Spojrzał na Piotra – nawraca go.
10. Czyta Ewangelię – Na powrót przyprowadzony do Piłata i przed nim oskarżony.
11. Odkrywa kielich – Haniebnie obnażony.
12. Ofiaruje chleb i wino – Okrutnie biczowany.
13. Przykrywa kielich – Cierniem ukoronowany.
14. Umywa ręce – Niewinnym uznany przez Piłata.
15. Mówi: Módlmy się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący – Piłat ukazuje Jezusa i mówi: Oto człowiek.
16. Wezwanie przed prefacją – Opluty i wyszydzony.
17. Prefacja i Święty……. – Uznany gorszym od mordercy Barabasza i skazany na śmierć.
18. Wspomnienie żyjących – Niesie krzyż na górę Kalwarię.
19. Wspomnienie świętych i tajemnicy dnia – Spotyka Matkę Bolesną i pobożne kobiety.
20. Błogosławi Ofiarę chleba i wina – Przybity do krzyża.
21. Podnosi Hostię – Wywyższony na Krzyżu.
22. Podnosi Kielich – Przelewa Świętą Krew z 5 Ran.
23. Aklamacja – Widzi pod krzyżem swą Bolesną Matkę.
24. Wspomnienie zmarłych – Modli się na krzyżu za ludzi.
25. Odmawia Ojcze nasz – Wypowiada na krzyżu 7 Słów.
26. Łamie Hostię – Oddaje Bogu Ducha: umiera.
27. Wpuszcza cząstkę Hostii do kielicha – Zstępuje do Otchłani.
28. Mówi: Baranku Boży… – Wielu uznaje w Nim Syna Bożego.
29. Przyjmuje Komunię św. – Złożony do grobu.
30. Czyści kielich – Namaszczony przez pobożne kobiety.
31. Przykrywa kielich – Powstaje z martwych.
32. Antyfona na Komunię – Ukazuje się Matce swej i uczniom.
33. Odmawia modlitwę po Komunii – Objawia się uczniom swym i naucza ich jeszcze przez 40 dni.
34. Mówi ostatni raz: Pan z wami – Żegna się z uczniami i wstępuje do Nieba.
35. Udziela ludowi błogosławieństwa – Zsyła Ducha Świętego.
36. Mówi: Idźcie, Ofiara spełniona – Rozsyła Apostołów na cały świat, by głosili Ewangelię.

niedziela, 7 lutego 2016

Dawno nie byłeś na mszy? Oto 6 sposobów, jak wrócić.



Być może zdarzyło ci się, że jakoś oddaliłeś się od Kościoła i przestałeś chodzić na mszę. Mogło być wiele powodów, ale jednak przełamałeś się, chcesz wrócić, znów regularnie przyjmować Komunię i uśmiechać się na "znak pokoju" do ludzi w ławce obok. Nie wiesz, jak zacząć?

To całkowicie normalne, że czujesz strach przed powrotem. Możesz bać się, że inni będą wytykać cię palcem i obgadywać, że ksiądz pozna cię i będzie robił niemiłe wyrzuty. Jeśli tak jest, to przeczytaj kilka naszych rad i spróbuj nie zniechęcać się zbyt szybko. Małymi krokami wszystko wróci do normy.

1. Weź głęboki oddech - podobno najważniejsze jest nastawienie. Łatwo jest powiedzieć, że masz nie przejmować się zdaniem innych, ale ważne, żeby od tego zacząć. Jeżeli chodzisz do większej parafii, to z pewnością nikt, kogo spotykasz, nie pamięta dokładnie twojej twarzy. Największe parafie w Polsce mają dziesiątki tysięcy wiernych, więc szansa, że ktoś cię pozna, jest bardzo znikoma. A jeżeli pochodzisz z małej miejscowości albo po prostu jesteś znanym celebrytą, to pamiętaj, że "w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia" (Łk 15, 7). Bóg się cieszy, że wróciłeś. Inni niech myślą, co chcą.

2. Ubierz się odpowiednio - ponieważ ustaliliśmy, że nie przejmujesz się zdaniem innych, rodzime przysłowie "jak cię widzą, tak cię piszą" nie jest najważniejsze. Nie do końca przekonują mnie argumenty tych, którzy mówią, że dobry ubiór na niedzielną mszę świętą to kwestia szacunku dla Boga. Przecież zawsze najlepiej czuł się pośród tych ubogich i odrzuconych, których nie było stać na wytworne stroje. Dlatego ubierz się dla siebie. Wielu ekspertów od psychologii zauważa, że schludne i dobrze dobrane ubranie znacząco poprawia pewność siebie i podnosi poczucie własnej wartości. Tego ostatniego nie można oczywiście budować wyłącznie na modnych ciuchach, ale skoro działa, to dlaczego sobie nie pomóc?

3. Nie idź sam - większość ludzi na mszy świętej jest dla siebie anonimowa. Mała grupka kojarzy się, czasem rozmawia po wyjściu i wymienia najnowsze plotki. Sam doświadczyłem tego wielokrotnie. Konkretne godziny w rodzinnej parafii oznaczały spotkanie kilku osób, które stale się na niej pojawiały. Bardzo prawdopodobne jednak, że nie poznasz nikogo i będziesz czuł się obcy i trochę skołowany. Pomyślisz: przecież msza to spotkanie miłującej się wspólnoty chrześcijan, która gromadzi się wokół Jezusa, dlaczego nie próbują się poznać? To dobry temat do narzekania, ale zmianę warto rozpocząć od siebie. Są dwie drogi. Pierwsza: weź bliską ci osobę i idźcie razem. Zabierz rodziców, dziadków, chłopaka - dziewczynę, sąsiada. To dobry moment nie tylko na wspólną modlitwę, ale także czas na dobrą rozmowę, dłuższy spacer i przebywanie razem. Druga: zagadaj do kogoś. To wydaje się o wiele trudniejsze, ale zauważyłem, że ludzie bardzo często chcą porozmawiać z innymi nawet na bardzo błahe tematy. Tak samo jak ty boją się jednak wyjść z inicjatywą. Bądź pierwszy. Może uda się wam spotkać w następnym tygodniu i później. Pójście na mszę będzie wtedy szansą na spotkanie kogoś, kogo lubisz i jesteś ciekawy, co u niego.

4. Przyjdź wcześniej - wszystkie twoje lęki ileś tam razy mocniej spotęgują się, jeżeli wpadniesz do kościoła w ostatnim momencie zdyszany, zakłopotany i przyciągający wzrok kilku osób z tyłu świątyni, które nie przepadają za skrzypiącymi drzwiami. Daj sobie czas, bądź 15 minut wcześniej, chłoń atmosferę, przyglądaj się tym, którzy przychodzą, pomódl się, porozmawiaj z Gospodarzem. Ludzka psychika działa jak gąbka, jest bardzo elastyczna, ale potrzebuje czasu, by z jednego wrażenia przejść w inne. Nie można od razu przejść z gwaru miasta i hałasu do spokoju i harmonii we wnętrzu świątyni. Potrzeba czasu. Zaserwuj go sobie tyle, ile potrzebujesz. Moje optimum to 20 minut.

5. Zaangażuj się - problem nie dotyczy tylko ciebie. Większość ludzi, których spotkasz obok siebie, również ma z tym problem. Jak możesz się zaangażować? Śpiewaj (na tyle na ile potrafisz), śledź z uwagą, co dzieje się na ołtarzu i co mówi ksiądz. Szczególną uwagę zwróć na czytania w czasie liturgii, a zwłaszcza na Ewangelię. Staraj się jej nie zapomnieć, by po wyjściu z kościoła jeszcze przez chwilę pomyśleć, czy było w niej coś, co szczególnie cię poruszyło. Jeśli nie było niczego takiego, nie przejmuj się. Spróbujesz w kolejnym tygodniu. Kiedy jest zbiórka na tacę, wrzuć, na ile cię stać. Ogłoszenia duszpasterskie - posłuchaj, czy coś nie przypadnie ci do gustu. Jeden z parafian mówi o nowej grupie, która będzie działać przy kościele - pomyśl, czy nie chciałbyś się w nią zaangażować. Opcji jest mnóstwo, patrz i słuchaj uważnie.


6. Bądź realistą - po pewnym czasie zaczniesz odczuwać radość z kolejnych, powtarzających się, niedzielnych cykli. Niestety msza święta, mimo że jest skoncentrowana na Bogu, jest organizowana i przeżywana przez ludzi. Dlatego nie spodziewaj się, że za każdym razem będzie tak pięknie jak na początku. Zdarzy się, że ksiądz będzie niewyspany, kantorzy śpiewający psalmy będą okropnie fałszować, stojący obok w ławce zamiast dobrymi perfumami będzie zionął wczorajszą kolacją, a ty sam będziesz apatyczny, rozproszony i nieco zażenowany tym wszystkim. Nie przejmuj się, to minie. Trudno co niedzielę być w idealnej formie i świetnie przygotowanym do spotkania z Bogiem. Spokojnie, On doskonale wie, jak słabi jesteśmy i podatni na wszelkie czynniki zewnętrzne. Daj sobie więcej luzu w tej kwestii i przeczekaj. Za tydzień będzie zupełnie inaczej.