Być może zdarzyło ci się, że jakoś oddaliłeś się od Kościoła
i przestałeś chodzić na mszę. Mogło być wiele powodów, ale jednak przełamałeś
się, chcesz wrócić, znów regularnie przyjmować Komunię i uśmiechać się na
"znak pokoju" do ludzi w ławce obok. Nie wiesz, jak zacząć?
To całkowicie normalne, że czujesz strach przed powrotem.
Możesz bać się, że inni będą wytykać cię palcem i obgadywać, że ksiądz pozna
cię i będzie robił niemiłe wyrzuty. Jeśli tak jest, to przeczytaj kilka naszych
rad i spróbuj nie zniechęcać się zbyt szybko. Małymi krokami wszystko wróci do
normy.
1. Weź głęboki oddech - podobno najważniejsze jest
nastawienie. Łatwo jest powiedzieć, że masz nie przejmować się zdaniem innych,
ale ważne, żeby od tego zacząć. Jeżeli chodzisz do większej parafii, to z
pewnością nikt, kogo spotykasz, nie pamięta dokładnie twojej twarzy. Największe
parafie w Polsce mają dziesiątki tysięcy wiernych, więc szansa, że ktoś cię
pozna, jest bardzo znikoma. A jeżeli pochodzisz z małej miejscowości albo po
prostu jesteś znanym celebrytą, to pamiętaj, że "w niebie większa będzie
radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia" (Łk 15, 7).
Bóg się cieszy, że wróciłeś. Inni niech myślą, co chcą.
2. Ubierz się odpowiednio - ponieważ ustaliliśmy, że nie
przejmujesz się zdaniem innych, rodzime przysłowie "jak cię widzą, tak cię
piszą" nie jest najważniejsze. Nie do końca przekonują mnie argumenty tych,
którzy mówią, że dobry ubiór na niedzielną mszę świętą to kwestia szacunku dla
Boga. Przecież zawsze najlepiej czuł się pośród tych ubogich i odrzuconych,
których nie było stać na wytworne stroje. Dlatego ubierz się dla siebie. Wielu
ekspertów od psychologii zauważa, że schludne i dobrze dobrane ubranie znacząco
poprawia pewność siebie i podnosi poczucie własnej wartości. Tego ostatniego
nie można oczywiście budować wyłącznie na modnych ciuchach, ale skoro działa,
to dlaczego sobie nie pomóc?
3. Nie idź sam - większość ludzi na mszy świętej jest dla
siebie anonimowa. Mała grupka kojarzy się, czasem rozmawia po wyjściu i
wymienia najnowsze plotki. Sam doświadczyłem tego wielokrotnie. Konkretne
godziny w rodzinnej parafii oznaczały spotkanie kilku osób, które stale się na
niej pojawiały. Bardzo prawdopodobne jednak, że nie poznasz nikogo i będziesz
czuł się obcy i trochę skołowany. Pomyślisz: przecież msza to spotkanie
miłującej się wspólnoty chrześcijan, która gromadzi się wokół Jezusa, dlaczego
nie próbują się poznać? To dobry temat do narzekania, ale zmianę warto
rozpocząć od siebie. Są dwie drogi. Pierwsza: weź bliską ci osobę i idźcie
razem. Zabierz rodziców, dziadków, chłopaka - dziewczynę, sąsiada. To dobry
moment nie tylko na wspólną modlitwę, ale także czas na dobrą rozmowę, dłuższy
spacer i przebywanie razem. Druga: zagadaj do kogoś. To wydaje się o wiele
trudniejsze, ale zauważyłem, że ludzie bardzo często chcą porozmawiać z innymi
nawet na bardzo błahe tematy. Tak samo jak ty boją się jednak wyjść z
inicjatywą. Bądź pierwszy. Może uda się wam spotkać w następnym tygodniu i
później. Pójście na mszę będzie wtedy szansą na spotkanie kogoś, kogo lubisz i
jesteś ciekawy, co u niego.
4. Przyjdź wcześniej - wszystkie twoje lęki ileś tam razy
mocniej spotęgują się, jeżeli wpadniesz do kościoła w ostatnim momencie
zdyszany, zakłopotany i przyciągający wzrok kilku osób z tyłu świątyni, które
nie przepadają za skrzypiącymi drzwiami. Daj sobie czas, bądź 15 minut
wcześniej, chłoń atmosferę, przyglądaj się tym, którzy przychodzą, pomódl się,
porozmawiaj z Gospodarzem. Ludzka psychika działa jak gąbka, jest bardzo
elastyczna, ale potrzebuje czasu, by z jednego wrażenia przejść w inne. Nie można
od razu przejść z gwaru miasta i hałasu do spokoju i harmonii we wnętrzu
świątyni. Potrzeba czasu. Zaserwuj go sobie tyle, ile potrzebujesz. Moje
optimum to 20 minut.
5. Zaangażuj się - problem nie dotyczy tylko ciebie.
Większość ludzi, których spotkasz obok siebie, również ma z tym problem. Jak
możesz się zaangażować? Śpiewaj (na tyle na ile potrafisz), śledź z uwagą, co
dzieje się na ołtarzu i co mówi ksiądz. Szczególną uwagę zwróć na czytania w
czasie liturgii, a zwłaszcza na Ewangelię. Staraj się jej nie zapomnieć, by po
wyjściu z kościoła jeszcze przez chwilę pomyśleć, czy było w niej coś, co
szczególnie cię poruszyło. Jeśli nie było niczego takiego, nie przejmuj się.
Spróbujesz w kolejnym tygodniu. Kiedy jest zbiórka na tacę, wrzuć, na ile cię
stać. Ogłoszenia duszpasterskie - posłuchaj, czy coś nie przypadnie ci do
gustu. Jeden z parafian mówi o nowej grupie, która będzie działać przy kościele
- pomyśl, czy nie chciałbyś się w nią zaangażować. Opcji jest mnóstwo, patrz i
słuchaj uważnie.
6. Bądź realistą - po pewnym czasie zaczniesz odczuwać
radość z kolejnych, powtarzających się, niedzielnych cykli. Niestety msza
święta, mimo że jest skoncentrowana na Bogu, jest organizowana i przeżywana
przez ludzi. Dlatego nie spodziewaj się, że za każdym razem będzie tak pięknie
jak na początku. Zdarzy się, że ksiądz będzie niewyspany, kantorzy śpiewający
psalmy będą okropnie fałszować, stojący obok w ławce zamiast dobrymi perfumami
będzie zionął wczorajszą kolacją, a ty sam będziesz apatyczny, rozproszony i nieco
zażenowany tym wszystkim. Nie przejmuj się, to minie. Trudno co niedzielę być w
idealnej formie i świetnie przygotowanym do spotkania z Bogiem. Spokojnie, On
doskonale wie, jak słabi jesteśmy i podatni na wszelkie czynniki zewnętrzne.
Daj sobie więcej luzu w tej kwestii i przeczekaj. Za tydzień będzie zupełnie
inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz